Producenci aparatów cyfrowych, szczególnie tych adresowanych do przeciętnego zjadacza megapikseli, prześcigają się w dostarczaniu kolejnych, super niezbędnych, absolutnie koniecznych pseudofunkcji, które z fotografowaniem mają nic wspólnego. Dzisiaj trafiłem na artykuł pod znaczącym tytułem: „10 najfajniejszych funkcji cyfrówek„. Chyba nie przystaję do rzeczywistości i jestem złym obywatelem, który nie konsumuje w zachwycie każdego badziewia, każdej podrzucanej mi nowinki. W tej sytuacji pozwoliłem sobie na małą parafrazę tytułu.
Obejrzyjmy sobie jakie rozwiązania, których nigdy bym nie użył, będą prawdopodobnie najbardziej podstawowymi funkcjami aparatów wprowadzanych na rynek w najbliższych latach:
1. Przesunięcie osi optycznej zdjęcia – już nie potrzebne są aparaty wielkoformatowe oferujące pokłony i przesunięcia, te archaiczne potwory, które dziesiątki lat temu powinny skryć się w zakamarkach muzeów zamiast obrażać swoją powolnością, brakiem mobilności i rozmiarem. Wynieście na strych obiektywy tilt-shift, lub lepiej, zwróćcie producentom z żądaniem zwrotu niemałych pieniędzy, które na nie wydaliście. Oto dostępna jest funkcja, która zastępuje te niedzisiejsze rozwiązania. Oczywiście programowo, co się w tym przypadku wiąże z pewnym ograniczeniem jego możliwości, ale przecież zdjęcia, na których świat wygląda jak makieta są takie słodkie i wzbudzą zachwyt wszystkich znajomych na grilu. Jak dla mnie jest to równie niezbędne jak dostępna w niektórych dostępnych modelach symulacja kamery otworkowej, czy ziarna wysokoczułych materiałów analogowych.
2. „Handheld Twilight” i zaawansowane rozpoznawanie sceny – zamiast zmniejszyć ilość gigapikseli matrycy, zwiększyć rozmiar matrycy i jasność obiektywów dostają użyszkodnicy wątpliwej jakości HDR i programową symulację statywu. Super!
3. Projektor w aparacie – w następnej wersji proponuję, żeby był w wersji 3D i wgranym „Avatarem”.
4. Przedni wyświetlacz – przecież zdjęcie na NK musi być dobrze, czyli źle skadrowane, żeby miało odpowiednią wartość i wzbudziło odpowiedni poziom „ochów i achów”.
5. Wykrywanie mrugnięć i zwierząt – a ja myślałem, że detekcja uśmiechu było szczytowym osiągnięciem przenoszenia odpowiedzialności na sprzęt w podejmowaniu tej, jakże istotnej, decyzji kiedy jest ten decydujący moment.
6. Inteligentna panorama – Hasselblad, Linhof i Horseman, oraz wszyscy producenci zaawansowanych statywów powinni drżeć w przerażeniu, bo robienie zdjęć panoramicznych osiągnęło całkiem nowy poziom. Teraz wystarczy niedbały ruch ręką, w której trzymamy aparat, żeby osiągnąć poziom dostępny do tej pory mistrzom.
7. Wideo w zwolnionym tempie – 1000 klatek na sekundę! Ja cały czas odnoszę wrażenie, że możliwość kręcenia filmów przez aparat fotograficzny to nieporozumienie, a tu patrzcie, ultraszybkie kamery w wydaniu kieszonkowym. Ciekawe, czy dołączają też ultramałe i utltramocne oświetlenie ciągłe zasilane z dwóch paluszków.
8. GPS – już nie tylko zapis pozycji, ale wyświetlana na bieżąco informacja o pozycji i kierunku, w którym skierowany jest aparat. Obstawiam, że w przyszłym roku wydane zostaną albumy Ansela Adamsa z dodaną informacją geopozycjonującą, żebyśmy mogli powtórzyć te kadry.
9. Cyfrowy pomocnik – po co czytać instrukcję, jeżeli aparat sam może nas poprowadzić przez zawiłe opcje zaszyte w mega rozbudowanych menu. Takie czasy, kiedyś, żeby zrobić zdjęcie wystarczyło ustawić trzy parametry.
10. Wymazywanie poruszonych obiektów – na rok 2011 zapowiedziano już funkcję automatycznego usuwania teściowej ze zdjęcia.