Już mam dość śniegu. Na początku zimy ośnieżone drzewa, białe pola, szadź na przewodach energetycznych, sople na dachach są inspirujące. Jednak po miesiącu już się nie chce na niego patrzeć i fotografować. Ośnieżony krajobraz jest frustrujący fotograficznie. Światłomierz, szczególnie ten wbudowany w aparat, nie działa tak jak trzeba i cały czas myśleć jak skorygować jego odczyty. Jak nie ma słońca białe pola śniegu wychodzą płaskie i nijakie, jak jest to kontrasty przyprawiają o ból głowy gdy próbuje się nad nimi zapanować. Robienie na materiałach odwracalnych to szaleństwo, nie dość, że trzeba je naświetlać w punkt to bez filtrów korekcyjnych wszystko niebieskie. Z osiemdziesiątką jedynką lepiej, pozostaje pytanie, która gęstość będzie najlepsza. Całe szczęście, podobno, idzie ku lepszemu… wczoraj zaczęła się wiosna i ostatnie szarobure kupki śniegu zalegające w jarach i rowach topnieją w oczach.
Powyższe zdjęcie było zrobione o świcie Nikonem FE2 z 50/1,8 AIS na, a jakże, Fuji Provii 100F.