Lubię fotografię ulicy. Ludzi, i tych pędzących do swoich spraw, i tych zamyślonych w metrze, autobusie, na ławce w parku. Interakcję między osobami na scenie, otaczającą ich rzeczywistością i życiem. Uwielbiam wprost nocne zdjęcia Brassaïa, ulice pełne ludzi z Doisneau czy decydujące momenty ubrane w sceny rodzajowe Cartier-Bressona.
Oczywiście nie wszystko co zwie się streetem kupuję bez mrugnięcia okiem, o nie. Dla mnie ta fotografia musi być szczera. Nie może być robiona zza rogu teleobiektywem, strzelana aparatem z biodra. Muszę widzieć, że fotograf miał kontakt z ukazanymi ludźmi, że uczestniczył, choćby jako milczący obserwator.
Zapyta ktoś dlaczego nie eksploruje tej niszy? Może dlatego, że boje się negatywnej reakcji ludzi, a może dlatego, że nie chcę naruszać ich prywatności, czy działać bez ich zgody. Wydaje się jednak, że najbardziej prawdopodobne jest to, że jestem tchórzem podszyty.
Powyżej: Fujica GS645 Pro, Fujinon EBC 75/3,4, Kodak T-MAX 400@400 New, FX-39 1+9, 20oC, 8 minut, 1:30:30,7:5:55