© Anna Stęgierska
Kiedyś wspominałem już o polskiej Holdze. Obiecałem wtedy jakieś zdjęcia jak już je wykonam. Problem polegał na tym, że aparat leżał, czekał, czekał i leżał. I tak ten stan trwałby pewnie do dnia dzisiejszego, gdyby nie moja małżonka, która się nad nim zlitowała. Zrobiła film, z którego pochodzi powyższa klatka. Okazało się, że sprzęt ten to rasowy przedstawiciel rodziny zLomografów. Rysuje film, chwilami zaświetla brzegi i cechuje się całkowitym brakiem powtarzalności. Za te pieniądze po prostu bomba!