Do Manolates można dostać się zasadniczo na dwa sposoby. Ci, którzy brzydzą się pieszym wędrowaniem powinni skorzystać z wynajętego samochodu, lub skutera. Reszcie polecam przechadzkę. Wyruszyć należy z położonej nad samym morzem Agios Konstantinos i kierować się drogą prowadzącą do Valeontades tam konieczne będzie pożegnanie się z asfaltem i wejście na ścieżkę, która jest wyjątkowo kręta i całkowicie nieopisana. Mapa na niewiele się zda, lepiej zaopatrzyć się w GPSa. Jakąś pomocą może być zapis ścieżki, który załączam pod koniec. Klucząc przez winnice, gaje oliwne, po kamiennych schodkach, pylistych dróżkach, czy też przedzierając się przez krzaki cały czas uważając na skorpiony i węże (warto mieć wyższe buty) wspinamy się kilkaset metrów. Mijamy biało-niebieskie (a jakże!) kapliczki, porzucony sprzęt rolniczy, krzywe chatki, a nawet kaktusy. Pierwsza nagroda, która nas czeka to wodopój na przeciwko dziwacznej konstrukcji, która okazuje się pozostałościami publicznej toalety. Stąd jeszcze nie widać celu podróży, ale jest już blisko.Na samą wioskę składa się kilkanaście, może trzydzieści, domów, trzy knajpy i pomnik bohaterów z kilku wojen (w sumie kilka nazwisk). Co jednak najbardziej zaskakujące to fakt, że jest też przedszkole, poczta, lekarz i policjant. Architektonicznie cudny chaos. Wszystko ciasno, wielopoziomowo upakowane. Wchodzimy w labirynt wąziutkich, niejednokrotnie zastawionych donicami z kwiatami, ławeczkami i towarami, uliczek pnących się ku górze prowadzi do rezerwuarów wody pitnej. Miejsce to upodobali sobie artyści i rzemieślnicy, do których warsztatów można zajrzeć, podejrzeć co robią i zamienić kilka słów (to ostatnie wymaga, w większej części przypadków, znajomości greckiego). Czas płynie tu leniwie z dala od zgiełku wielkich miast i wszystko rozgrywa się w swoim naturalnym tempie. Jeżeli ktoś chciałby pobyć tam dłużej to nawet da się jakieś pokoje wynająć, jeżeli udał się na chwilę to można coś przekąsić i napić się kawy po grecku (fuj!) lub piwa. Wejść interakcję z miejscowymi, którzy są wyjątkowo przyjaźnie nastawieni. Potem małe zakupy. Nabyć można lokalną oliwę i (też lokalne) produkty pochodne, w tym mydło, rękodzieło oraz ceramikę, ale tu trzeba uważać, bo obok dzieł powstałych w tutejszych warsztatach jest również masówka, którą można kupić na Place często za mniejsze pieniądze.
Tu jest obiecany zapis trasy, może się przydać, bo piesza trasa nie jest szlakiem turystycznym w pełnym tego słowa znaczeniu.
—
Zdjęcia wykonane Contaxem RX + Carl Zeiss Distagon 28/2,8 oraz Nikonem D200 + Nikkor 35/1,8.