Przeglądałem swoje fotografie z ostatniego, i nie tylko ostatniego, roku. Wiadomo, koniec grudnia to tradycyjny czas podsumowań. DigiKam, który służy mi do katalogowania zdjęć ma między innymi możliwość tworzenia statystyk aktywności fotograficznej. Zauważyłem pewną, przeczuwaną wcześniej, zależność – najwięcej zdjęć robię w okresie od kwietnia do września z absolutnym szczytem w okolicach lipca. I tak, z grubsza, rok w rok. Zima to okres stagnacji. Nie wiem co najbardziej przyczynia się do tego, czy jest to naturalny brak światła i, generalnie, marazm związany z zimniejszą porą roku, ogólna szarość otaczającego nas Świata, która nie zachęca do sięgnięcia po aparat, czy, najbardziej prozaiczny, fakt dużej ilości czasu poświęcanego działalności zawodowej. Fakt, jest jednak faktem – fotografuję mniej. Teraz jak o tym wiem mam dwa wyjścia, albo zmotywować się do większej aktywności, albo pogodzić się z tym i czekać do wiosny.
A wy jak sobie z fotograficzną zimą radzicie?
—
Zdjęcie z szuflady (okolice sierpnia 2009). Mamiya 645 Super, Sekor 80/2,8, Fuji Provia 100F.