Sponsorem dzisiejszego odcinka jest literka S jak Saal Digital.
Jakiś czas temu otrzymałem, w ramach akcji promocyjnej, darmowy kupon na fotoksiążkę. Postanowiłem skorzystać i tak oto narodził się album fotograficzny zawierający na trzydziestu czterech stronach osiemdziesiąt zdjęć z Japonii. Całość została przygotowana w aplikacji Saal Design, którą można pobrać ze strony serwisu w wersjach zarówno dla Windowsa jak i Maca. Po instalacji naszym oczom ukazuje się dość standardowy przedstawiciel tego typu programów. Nie ma w nim nic niespodziewanego, ergonomia pracy jest całkiem niezła. Bardziej podobał mi się Blurbowy BookWright, ale tutaj też jest wszystko co potrzeba dostępne. Być może nie jest to aplikacja adresowana do profesjonalistów, bo ci pracują w InDesignie, QuarkXPressie czy Scribusie.
Amator jednak ma trochę inne oczekiwania stąd są, między innymi, w programie przygotowane słodkie szablony z kategorii ślub/dziecko/urlop/święta. Ja z nich rzecz jasna nie skorzystałem, więc nic konstruktywnego na ich temat nie jestem w stanie powiedzieć. Nie mam wątpliwości, że lwia część klientów nie jest pod tym względem tak oporna jak ja i z radością zacznie przygotowywanie swojego albumu od wybrania najbardziej odpowiadającego im szablonu. Ja osobiście skład wykonałem sam, za punkt startu biorąc w kliku przypadkach gotowe układy proste, które poddałem modyfikacji. Jeszcze częściej definiowałem całość samodzielnie. Zdjęcia po umieszczeniu ich w ramach strony można obracać, odbijać i przycinać. Można je również względem siebie wyrównywać, rozmieszczać i dopasowywać automatycznie. Są też jakieś filtry, efekty i ramki, ale ponownie, niewiele o nich powiem, bo nie korzystałem. Kiedy projekt zostanie już przygotowany można wygenerować sobie podgląd całości w pedeefie, a jak uznamy że jest wszystko w porządku możemy za pośrednictwem tej samej aplikacji złożyć zamówienie.
Od złożenia zamówienia do otrzymania książki minęło niecałe trzy dni. Tempo ekspresowe trzeba przyznać. Opakowanie bardzo solidne składające się z porządnego kartonowego pudełka, koperty piankowej i folii. Nic nie miało się prawa wydawnictwu stać podczas transportu.
Po rozpakowaniu przyszedł czas na dokładniejsze przyjrzenie się finalnemu produktowi. Okładka sztywna, idealnie oklejona. Matowa. W środek wklejone kartki. Całość sprawia solidne wrażenie. Strony są sztywne o ładnej fakturze. Album nie był drukowany na maszynie cyfrowej tylko naświetlana na papierze fotograficznym. To widać, bo kolory są żywe i głębokie, ale nie nienaturalne. Przejścia tonalne gładkie. Składając w książce umieściłem bardzo różne fotografie i wszystkie prezentowały się idealnie. Pewien problem sprawiają ciemne fotografie, które umieszczone zostały na łączeniu stron, bo po kilkukrotnym obejrzeniu zaczęła pojawiać się tam biała linia. Nie jest to jednak niedociągnięcie ze strony Saal, tylko naturalna cecha materiału. Dużym wyzwaniem dla producentów fotoksiążek często są zdjęcia czarno-białe, ale w tym wypadku nie ma się do czego przyczepić. Szarości są neutralne bez tendencji do uciekania ani w ciepłe, ani zimne tony. Całość sprawia bardzo dobre wrażenie. Cena? Tak jak i jakość, wysoka.