Jadąc turystycznie do Kraju Kwitnącej Wiśni często spodziewamy się nieprzebranych tłumów w każdym miejscu, do którego się udamy. Szczególnie mocno przeczuwamy, że tak może być w destynacjach, które cieszą się wyjątkową sławą. Tymczasem często okazuje się, że w wielu znanych, historycznych lokacjach może się zdarzyć, że nagle zostaniecie prawie sami, czy wręcz sami. Niejednokrotnie dotknęło mnie to gdy zawędrowałem do kolejnej świątyni, ogrodu, czy zamku. W takich momentach znacznie zmienia się odbiór, a panująca wtedy cisza i spokój pozwalają na swoiste kontemplowanie przestrzeni i ducha miejsca. Nie należy się wtedy śpieszyć, bo za mniejszą, czy większą chwilę, strumień turystów pojawi się znowu i porwie nas dalej.
Na zdjęciu pałac cesarski w Kioto. Ten sam, w którym 24 marca 1603 cesarz Go-Yōzei przekazał władze Ieyasu Tokugawie, rozpoczynając okres panowania piętnastu shōgunów z rodu Tokugawa, a 3 stycznia 1868 roku cesarz Meiji odebrał ją Yoshinobu Tokugawie okres ten kończąc.