Wczoraj z wieczora, po blisko dwudziestu latach przerwy, powróciłem do ciemni. Na razie na pół gwizdka, bo tylko wywołałem negatyw, ale na horyzoncie rysuje się już perspektywa poczynienia odbitek. Okazało się, że pewnych rzeczy się nie zapomina i przygotowanie błony i jej nawinięcie poszło bezbłędnie. Wołanie obyło się również bez niespodzianek tylko Jobo 1520 uroniło kroplę wywoływacza (szok!), ale to nic w porównaniu z Krokusem, którego kiedyś miałem, z tego dopiero się lało.
Co do samego materiału to był to Ilford HP5+ moczony przez 10 minut w Fomadonie LQN o temperaturze 20oC w rozcieńczeniu 1+10. Agitacja pierwsze 30 sekund i potem cztery przewrotki co minutę. Niestety okazało się, że wywojka Fomy jest średnio nadająca się do wyższych czułości i dała dość duże ziarno. Następnym razem nastawiam się więc na Microphen.
Aparat zaś to Olympus 35 SP z fenomenalnym obiektywem G. Zuiko 42/1,7