Japończycy czują wielki respekt dla sił natury. W sytuacji gdy mieszka się w kraju, który nie dość, że składa się z wysp to leżą one na styku płyt tektonicznych, a na dokładkę, od strony wschodniej, wystawione są na potęgę Pacyfiku, który spokojny jest tylko z nazwy, jest to naturalne. Respekt ten okazywany jest zarówno w warstwie kulturowej, religijnej, jak i społecznej. Z przyrodą nie da się paktować, można w pewnym, niewielkim stopniu się zabezpieczyć, i akceptować jej potęgę. Tysiące lat życia kolejnych pokoleń w takim, a nie innym, miejscu stworzyły też mechanizmy społeczne dzięki, którym, z jednej strony Kraj Kwitnącej Wiśni tak szybko potrafi pozbierać się po kolejnych kataklizmach, z drugiej zaś minimalizować straty gdy mają one miejsce. Nikogo nie dziwią takie tablice jak ta z Toyonaki. Znajdują się w wielu miejscach Japonii. To jeden z tych elementów, które wpisały się w codzienne życie w tym rejonie Świata. Tak jak regularnie organizowane szkolenia (w tym interaktywne) dla dzieci i dorosłych, przerywanie programu telewizyjnego komunikatem o nadchodzących zagrożeniach, zawsze działające latarki i pakiety z rzeczami pozwalającymi przetrwać do czasu przybycia pomocy w hotelach, szkołach, urzędach i domach. To centra ewakuacyjne, to także reguły postępowania w sytuacji zagrożenia ubrane w rodzaj mantry, którą uczy się już małe dzieci – „nie biegnij, nie popychaj, nie rozmawiaj”, a która po wydarzeniach w trakcie tsunami w Tohoku i faktem, że dużo osób zginęło ponieważ po pierwszych, mniejszych falach powróciło w rejony zagrożone zalaniem, uzupełniona została o nową zasadę – „nie zawracaj”.