Zauważyliście, że ostatnio prawie wszystko co służy do rejestracji i prezentacji obrazu jest 3D? Gdzie się nie obejrzeć mamy takie aparaty, kamery, kina, monitory, telewizory, a nawet komórki. Dosłownie wszystko stało się trójwymiarowe. Poszło to tak daleko, że ciężko wybrać się do multipleksu na film odmóżdżający żeby nie trzeba było tych durnych, obsmarkanych okularów migawkowych nosić. Cóż takie, podobno rewolucyjne, czasy. Tylko jaka to rewolucja skoro ten pseudo trójwymiar to jest jak wyrób czekoladopodobny w czasach peerelu. Tak, dokładnie, taka podróba, która nie smakuje tak jak się tego oczekuje, ale wszyscy ją jedzą, bo nic innego nie ma. Zresztą jak tu mówić o rewolucji skoro jest to technika znana już w latach czterdziestych wieku dziewiętnastego. Nieźle, co? Tak się tylko składa, że do niedawna nazywało się ją stereoskopią, nie była tak marketingowo rozbuchana i dużo trudniej było ją zrealizować w skali masowej.
Powyżej pochodząca z około 1950 roku Belplasca, analogowy rejestrator obrazu stereoskopo… się znaczy 3D.