Mówiłem kiedyś, że nie widzę potrzeby posiadania średniego formatu? Jeśli tak to kłamałem. Uległem pokusie i chęci sprawdzenia się. Teraz oto jestem posiadaczem Mamiyi 645. Tak wiem, niektórzy twierdzą, że prawdziwy średni format to się od klatki 6×6 zaczyna, a tu jest tylko 6×4,5 cm. Nie szkodzi i tak preferuję prostokątne kadry, a to i tak 2700 milimetrów kwadratowych szaleństwa (dla porównania jedna z lepszych dostępnych obecnie małpek – Canon G10 ma matrycę o powierzchni 43 mm2, a Nikon D3x 860).
Czeka mnie więc nauka nowego patrzenia na Świat i to nie tylko dlatego, że w kominku obraz jest odbity lustrzanie. Konieczne będzie uważniejsze planowanie kadru, spokojne zastanowienie się nad każdą fotografią, a nie lecenie setek zdjęć i wybór tych, które udały się lepiej. Myślę sobie, że może to dobry moment, bo zauważyłem, że im dłużej fotografuję tym mniej klatek robię, ale z gotowego materiału coraz większy procent zdjęć jest takich, z których jestem względnie zadowolony.
Będę musiał też odświeżyć umiejętność obsługi koreksu. Na początek, bo potem czeka mnie jeszcze powiększalnik, ale tochyba jednak nie jest problem, bo podobno z fotografią analogową jest jak z jazdą na rowerze… tego się nie zapomina jak raz się nauczyło.