Makoto Shinkai gdy mówią o nim, że jest następnym Miyazakim, odpiera, że to poważne nadużycie. Nie da się jednak ukryć, że zarówno w warstwie obrazu jak i fabularnej jego filmy są prawdziwymi perełkami animacji. Nie tak dawno do japońskich kin wszedł najnowszy jego tryptyk Byōsoku 5cm (5 centymetrów na sekundę), a pierwsza jego część – Ōkashō została wyemitowana w yahoo.jp w lutym tego roku.
Cała kariera Shinkaia zaczęła się od krótkiego filmu animowanego „Ona i jej kot”. Jest to pięciominutowa, wyciszona opowieść w odcieniach szarości opowiedziana przez kota. I tak oto nikomu nie znany dotąd animator przedstawia produkcję, która zawiera i przesłanie i unikalny styl graficzny. Takie dzieła są skazane na sukces, ten zaś, w tym przypadku, przyczynia się do nawiązania współpracy z Mangazoo i powstania „Hoshi no koe”.
Szczerze powiem, że nie przepadam za anime o mechach. Nigdy nie fascynował mnie kolejne Gundamy, ani Macrossy. W tym jednak konkretnym przypadku wybaczam za umieszczenie ich w opowieści, ponieważ jak ma to miejsce i w późniejszych anime Makoto Shinkaia, to jest tylko tło dla wydarzeń, które są istotne i mają miejsce na płaszczyźnie międzyludzkiej. W „Hoshi no koe” prawdziwą osią historii jest wymiana myśli i porozumienie pomiędzy dwojgiem ludzi pomimo dzielących ich lat świetlnych.
Podobnie rzecz się ma z „Ponad chmurami”. Z jednej strony jest to fabuła z elementami typowego political fiction, z drugiej zaś science fiction wszechświatów równoległych. Jest to jednak atrakcyjna lokalizacja, by wręcz nie rzec dekoracja, dla opowieści o obietnicy, jej dotrzymaniu i o sile łączącej dwoje ludzi będącej motorem wszystkich działań.
To co jest niewątpliwie bardzo istotne dla prac Shinkaia to ich niezwykła wizualność. Nawet przy całkowitym braku fabuły oglądałoby się jego prace przyjemnie. Operowanie światłem, detalem, ruchem kamery i montażem, jest u niego po prostu doskonałe. Nie jeden pierwszoligowy twórca, mógłby tu wiele podpatrzeć. Wizualność dzieła jest też niepowtarzalna w najnowszej produkcji, która po odległych planetach i równoległych wszechświatach przenosi nas na Ziemię.
Bez zbędnych ozdobników Shinkai raczy nas historią o dziewczynie i chłopaku. Podróż, którą on odbywa pociągiem, aby się z nią spotkać jest elementem przewodnim. Podróż nie jest łatwa, bo pogoda nie sprzyja, ale dzięki temu, jest okazja do retrospekcji, które pomagają nam poznać ich historię. Nie jest to jednak kino drogi, bohater nie wchodzi z otaczającymi go ludźmi i światem w interakcję bardziej niż jest to konieczne. Fabuła nie zawiera skomplikowanych rozwiązań konstrukcyjno-stylistycznych, można, by rzec, że jest wyjątkowo prosta, ale to właśnie w niej jest cała siła. Sposób jej opowiedzenia przypomina mi trochę „Love letter” i „Hana to Alice” Shunji Iwai, dwa filmy, o których postaram się napisać coś więcej w przyszłości, i które tak jak „5 centymetrów na sekundę” opowiadają o życiu i prawdziwych ludziach bez zbędnych ubarwień. Polecam to anime wszystkim myślącym, a sam nie mogę się doczekać jaki ta historia będzie miała koniec… w końcu to tryptyk.