Mój syn mając dwa lata zaczął jeździć na laufradzie. Ot taki rowerek bez pedałków. Na początku nieśmiało, z czasem coraz żwawiej się nim przemieszczał. Ćwiczył równowagę co pozwoliło mu dwa lata później przesiąść się na rower z prawdziwego zdarzenia pomijając przykry etap kółek-podpórek czy innych podpieraczo-pomagaczy. Wsiadł i pojechał. Gorzej było z hamowaniem.
Mam nadzieję, że podobnie wejdzie w świat fotografii. Dlatego nie tak dawno kupiliśmy dla niego aparat. Prosty, bez nadmiaru funkcji, za to odporny na wodę, kurz, błoto i upadki. Taki w sam raz dla sześciolatka. Mam nadzieję, że dzięki niemu nauczy się patrzeć fotograficznie i za chwilę bezboleśnie przesiądzie się na poważniejsze narzędzie, może analogowe.
P.S.
Moim pierwszym aparatem gdy miałem te kilka lat był Druh. Nikt mnie nie wprowadził wtedy w arkana fotografii więc jedyne z czym się zapoznałem to jak w sposób skuteczny zdemontować wszystkie jego części, można więc rzec, że poszerzyła się moja wiedza, tyle, że inżynieryjna.
Bronica SQ-B, Zenzanon 80/2,8 PS, Kodak Tri-X 400@400 w HC-110, Dil. E